„Ross”
W
Nowym Jorku byłem dopiero wieczorem ze względu na to, że było dość spore
opóźnienie lotu. Zostawiłem bagaż w pokoju hotelowym, odświeżyłem się i
poszedłem do tamtego klubu.
Na
miejscu usiadłem przy barku i zamówiłem drinka. Cały wieczór szukałem jej. Gdy
w końcu ją dostrzegłem, podeszła do innego faceta i go pocałowała. W tym
momencie mój świat runął. Wybiegłem stamtąd i ruszyłem do hotelu. Chwyciłem
walizkę i taksówką pojechałem na lotnisko. Pierwszym lotem wracam do LA. Teraz
okazuje się, że jednak Rik miał rację...
„Rocky”
Spałem
sobie słodko, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Zaspany szedłem na dół
potykając się o własne kapcie. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Rossa.
- A
Ty co tu robisz? Czemu mnie budzisz? I dlaczego nie jesteś w Nowym Jorku? -
pytałem.
-
Ona... Ma... Innego... - powiedział z łzami w oczach i mocno się do mnie
przytulił. - Ona mnie oszukała... Rozumiesz? - płakał, a ja nie mogłem go
uspokoić.
Tak
oto zeszła nam cała noc...
„Stormie”
Wstałam
rano by zrobić Markowi i dzieciom jedzenie. Gdy przechodziłam przez salon
zobaczyłam nie wyspanego Rocky'ego i zapłakanego Rossa.
-
Co tu się stało? - spytałam troskliwie i pogłaskałam Rosska po głowie.
-
Dziewczyna go oszukała. On do niej pojechał, a ona była z innym. - wyjaśnił
Rocky.
-
Moje biedactwo... Chodź tu do mamy... - objęłam go mocno i tuliłam do serca
mówiąc czułe słówka.
„Courtney”
Tym
razem szybciej wróciłam z pracy. Jeśli szybciej można nazwać 8 rano. Od razu
poszłam wziąć prysznic. Moja praca mnie wykańcza. Wiem, że to co robię jest
okropne, ale jest to jedyny sposób by się utrzymać. W końcu niedoszłej modelki
na kasę do marketu nie wezmą...
Gdy
siedziałam w samym szlafroku i jadłam resztki pizzy od obiadu, w moim domu
pojawiła się Vanni.
-
Co tu robisz? - spytałam.
-
Zmiana planów. Rydel urządza za tydzień tea party i mnie zaprosiła z koleżanką.
Jej seksowny brat się smuta i potrzebuje towarzystwa. Gdy się o tym
dowiedziałam od razu pomyślałam o Tobie... - nawijała jak katarynka.
-
Dość. - przerwałam jej. - Kiedy wyjeżdżamy?
-
Za tydzień. Ryd odbierze nas z lotniska. - odparła. - Ale się Twój tata
ucieszy... I w końcu będzie mógł dać ten prezent, który czeka już dwa lata... -
mówiła podekscytowana.
- A
nasze kumple jak się ucieszą... - dodałam udając, że nie słyszałam o prezencie.
-
Bardzo... Alexa, gdy się dowiedziała, że przyjeżdżamy to piszczała do
słuchawki, że można się było zastanawiać co brała. - zaczęła się śmiać, a ja
razem z nią.