„Ross”
Wcześnie
rano zjadłem śniadanie tylko z rodzicami, bo reszta jeszcze spała.
-
Podrzucić Cię gdzieś? - spytał tata Mark pakując kanapki zrobione przez mamę
dla niego do pracy.
-
Jeśli to nie problem to zawieź mnie na lotnisko. - oznajmiłem.
- A
gdzie się mój kochany synuś wybiera? - wypytywała mama Stormie zmywając
naczynia.
-
Do Nowego Jorku. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A
po co? - zapytał tatuś.
-
Muszę odnaleźć jedną konkretną osobę. Nie pytajcie kto to, bo na razie i tak
nie odpowiem.
-
Dobrze. Damy Ci spokój. Tylko uważaj na siebie. - mama dała mi całusa w
policzek. - No jedźcie już, bo Ty Mark jak się będziesz grzebał to się do
roboty spóźnisz. - ucałowała także tatę.
„Mark”
Zawiozłem
syna na lotnisko i pojechałem do pracy. Od wejścia przywitał mnie mój serdeczny
znajomy Stephen Eaton. Biedny mieszka sam, bo córka wolała Nowy Jork. Ale takie
już jest życie.
-
Nie uwierzysz... - zaczął opowiadać. - Moja córka Courtney w końcu przyjeżdża.
-
To świetnie. Chociaż trochę czasu będziesz miał towarzystwo. - szczerze się
ucieszyłem. - Kiedy będzie w Los Angeles? - spytałem.
-
Za dwa tygodnie. - odpowiedział.
„Savannah”
Wróciliśmy
z Ryrym z urlopu. Nie ma to jak w domu...
Rozpakowałam
się, zrobiłam małe pranie i w końcu mogłam odpocząć. Właśnie przysypiałam, gdy
do mojego domu wpadła wesoła Alexa.
-
Mam dwa newsy! - krzyknęła od wejścia.
-
Mów co to takiego.
-
Pierwsza wiadomość jest od Vanni. Za dwa tygodnie przyjeżdża razem z... Court!
-
Co!? Court przyjeżdża!? Jak ja jej dawno nie widziałam... - ucieszyłam się.
-
Ja też jej dawno nie widziałam... - westchnęła.
- A
ten drugi news? - spytałam.
-
Jestem w ciąży z Rockym. - oznajmiła.
-
Gratuluję kochana. - przytuliłam ją. - Który miesiąc?
-
Prawie czwarty. - uśmiechnęła się szeroko.
-
Rocky wie?
-
Wie... Teoretycznie dlatego do mnie wrócił.
-
No tak... Zapomniałam, że przez krótki czas nie byliście razem.
„Vanni”
Przyszłam
do mieszkania Courtney.
-
Kiedy ostatnio sprzątałaś? - spytałam.
-
Nigdy. - odpowiedziała ze spokojem. - Rzadko tu bywam, więc nie sprzątam.
-
Aha. - mruknęłam pod nosem. - Wiesz, że już za dwa tygodnie będziesz na stałe u
ojca?
-
Wiem... Dziękuję, że mnie tam zabierasz... Samej mnie nie stać. - przytuliła
mnie. - Jesteś naprawdę kochana.
-
Oj, już nie przesadzaj... To drobiazg. - uśmiechnęłam się. - Pomóc Ci w
pakowaniu?
-
Jeśli możesz, to tak.
-
Okay. Zacznijmy od tego... Gdzie masz walizkę?
-
Walizkę? Powinna być w szafie za Tobą. - odpowiedziała, a ja obróciłam się. i
zajrzałam do szafy. Od razu znalazłam szukany przedmiot.
- Teraz
Ty wyjmujesz ubrania, a ja je układam. - zarządziłam.
„Courtney”
Przy
pomocy Vanni byłam spakowana w niecałe pół godziny.
-
Dzięki, ale i tak jeszcze będę wyjmować rzeczy z walizki. W końcu będę tu
jeszcze dwa tygodnie.
-
Nie będziesz. Pomyślałam o tym i zostawiłam Ci kilka ubrań. Potem tylko je
dopakujesz i gotowe. - uśmiechnęła się. Jest chyba najmądrzejszą osobą jaką
znam.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Vanni - najmądrzejszą osobą :)
OdpowiedzUsuńNo to się chyba Court i Ross miną.
Czekam na next i pozdrawiam!