„Ross”
Popołudniu
mieliśmy samolot. Siedziałem zamyślony obok Rikera i patrzałem przez okno.
Chmury od tej strony są dużo piękniejsze… Ziemia wydaje się taka idealna… Ale
rzeczywistość jest inna. Codziennie słychać w wiadomościach różne tragiczne
rzeczy np. „Wybuch pożar w kamienicy…”,
„Niebezpieczny złoczyńca uciekł z
więzienia i znów kogoś zamordował…”. Po za tym te wszystkie dziewczyny z
klubów nocnych… Typowe „panienki do seksu”, ale i tak jest mi ich żal. W
szczególności tej, z którą spędziłem w Nowym Jorku ostatnią noc podczas tej
trasy…
- O
czym tak myślisz młody? – Rik szturchnął mnie w bok.
- O
świecie. – odparłem i wróciłem do oglądania świata za szybą w oknie samolotu.
- A
możesz sprecyzować odpowiedź… - Riker nie dawał za wygraną. Wiedział, że jeśli
się tak zamyślam to nie jest to jakaś tam sprawa… To jest coś głębszego co
pochłania mnie w całości.
Obróciłem
głowę w jego stronę i popatrzałem mu w oczy.
-
Serio Cię to interesuje? Czy tylko tak udajesz? – spytałem złośliwie.
-
Nigdy taki nie byłeś Ross. Co ta dziewczyna z klubu Ci zrobiła? – umiejętnie
zmienił temat.
-
Ona nic mi nie zrobiła. To była jedna noc i tyle. – odparłem oschle.
-
Serio? To dlaczego zabrałeś ją rankiem do hotelu? Dlaczego proponowałeś jej
casting? – podniósł ton.
-
Bo mi na niej zależy. Jest młoda, piękna, mądra… - rozmarzyłem się, ale szybko
się otrząsnąłem. – Niestety nie jest żadną milionerką, a w Nowym Jorku nie jest
tak łatwo się utrzymać. Dlatego tam pracuje. – mówiłem bardzo głośno i
dobitnie. Może teraz mój brat jak i reszta ludzi uświadomi sobie, że życie nie
jest takie na jakie wygląda…
„Riker”
Ross doprowadza mnie do szału. Najpierw przyprowadza do pokoju panienkę z klubu, późnej odstawia sceny w samolocie. A ja po prostu chciałem wyręczyć mamę… Teraz widzę, że totalnie mi nie idzie. Ross w ogóle mnie nie słucha, robi co chce. Jestem ciekaw co jeszcze mnie czeka….
Ross doprowadza mnie do szału. Najpierw przyprowadza do pokoju panienkę z klubu, późnej odstawia sceny w samolocie. A ja po prostu chciałem wyręczyć mamę… Teraz widzę, że totalnie mi nie idzie. Ross w ogóle mnie nie słucha, robi co chce. Jestem ciekaw co jeszcze mnie czeka….
„Stormie”
Pojechaliśmy
z Markiem odebrać dzieci i Ella z lotniska.
-
Mamo! – Ross rzucił mi się na szyję. – Tęskniłem… - wtulił się mocno i nie
pozwalał reszcie rodzeństwa zbliżać się do mnie.
-
Chodźcie do samochodu dzieciaki. – oznajmił Mark. – Ty też Ross. – dodał.
Odkleiłam
Rossa od siebie i za rękę zaprowadziłam do auta. Zapięłam mu pasy i usiadłam na
swoje miejsce koło kierowcy.
- W
końcu wracacie do domu… - powiedziałam z uśmiechem.
- I
dobrze… Mam już dość tego małego głupka. – rzucił Rik i poczochrał Rossa.
- A
co takiego zrobił? – spytałam.
-
Zakochał się w panience z klubu nocnego… - odezwał się Rocky.
-
Wcale nie! – oburzył się Ross.
-
Ross nie wypieraj się. Rossers widziały Cię z nią na ulicy… - wtrąciła Rydel.
-
Ale to, że mnie widziały wcale nie oznacza, że ją kocham. – Ross wściekał się
jeszcze bardziej.
-
Ale Ci na niej zależy. – także Ryland musiał coś powiedzieć.
-
Dość! W takich warunkach bardzo ciężko prowadzi się samochód. – na te słowa
Marka wszyscy umilkli.
Super rozdział;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny;)
Nareszcie mogłam przeczytać! Jak na złość nie działał ani Internet ani WiFi.
OdpowiedzUsuńBardzo mądre myślenie Rossa.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńAch te przemyślenia Rossa w sumie racja.
Czekam na next ♡