wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 20

„Narrator”
Przez kolejne tygodnie niewiele działo się w życiu bohaterów. Ross skończył pracę na planie i wrócił do domu, gdzie razem ze wszystkimi szykował się do ślubu, choć jeszcze nie wiedział z kim chce go wziąć. Mama nakłaniała go do ślubu z Laurą, więc postanowił spędzić z nią trochę czasu. Zabrał ją na kilka randek i raz do łóżka. Ale i to nic nie dało. W jego sercu jest tylko jedna kobieta i nie jest nią Laura.

„Courtney”
Dzień zaczął się dla mnie jak zwykle. O 8 rano otwierałam stoisko z truskawkami.
- Dzień dobry. Poproszę dwa kilo truskawek. – usłyszałam i podniosłam wzrok.
To Ross. Ten sam, z którym zerwałam dłuższy czas temu. Gdy tylko go ujrzałam obudziła się we mnie chęć zemsty na nim.
Nałożyłam mu truskawki spod lady, leżące tam od wczoraj i nie nadające się do spożycia. Zważyłam je i zażądałam więcej niż powinnam.
- Żartujesz sobie? Dziesięć dolarów za dwa kilo truskawek? – zapytał.
- Tak. To towar najwyższej jakości. – odparłam. „Dużo Cię będzie kosztować zadarcie ze mną…” pomyślałam.
- W takim razie… - westchnął i wyjął 10$ z portfela. Przyjęłam od niego zapłatę i podałam mu towar.
- Uważaj. Te truskawki są bardzo delikatne i łatwo je zniszczyć. – rzuciłam, a on się zaśmiał. Jeżeli w to nie uwierzył i będzie je niósł nieostrożnie to pomyśli, że to z jego winy są takie a nie inne.

„Ross”
Nie wierzę w to co się przed chwilą stało. Widziałem Courtney. Tą Courtney, którą kochałem nad życie i za którą tęskniłem dniami i nocami. A teraz? Teraz jestem pewien, że to uczucie, które nas łączyło wcale się nie wypaliło tylko nieco przygasło. W momencie, gdy nasze spojrzenia znów się spotkały, poczułem, że miłość do niej na nowo się ożywia. W takim przypadku pozostaje mi tylko jedno wyjście. Spławić Ximenę oraz Laurę, odzyskać Courtney i ją poślubić.

„Stormie”
Popołudniu zebraliśmy się wszyscy w salonie i omawialiśmy sprawę ślubu. Ostatnim czasem jest to jedyny temat naszych rozmów.
- A Ty Ross, podjąłeś ostateczną decyzję z kim bierzesz ślub? – zapytał go Mark.
- Tak. – odparł. – Ale jest jeden problem. Nie wiem czy ona będzie mnie chciała… - powiedział i spojrzał smutno.
- A kto by nie chciał? – zażartował Rik. – Jesteś wspaniały, więc na pewno się zgodzi. – dodał i wysłał bratu pokrzepiający uśmiech.

„Vanessa”
Siedziałam w ogrodzie i się relaksowałam, gdy przyszła radosna Laura.
- Jestem w ciąży! – krzyknęła i pomachała mi zdjęciem USG. – To dopiero 9 tydzień, ale ja już się cieszę.
- To gratuluję. A kto jest ojcem? – zapytałam.
- Oczywiście, że Andrew. Ale nie mów mu. Chcę je wmówić Rossowi.
- Co!? – krzyknęłam krztusząc się lemoniadą.

----------------------
Witajcie!
Dzieje się wiele, rozdziałów do końca coraz mniej, a ja jeszcze nie skończyłam pisać historii na nowy blog, który pojawi się w tym paśmie ;)
A o to rysunek specjalnie dla Was...
Pozdrawiam i do napisania <3

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 19

„Ross”
Obudziłem się i przetarłem oczy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Była 6:30, a naga Ximena leżała wtulona w mój tors. Odsunąłem ją od siebie, wstałem i ubrałem się w pośpiechu. Po cichu opuściłem jej dom i wróciłem do hotelu. Usiadłem na łóżku i próbowałem na spokojnie przeanalizować wydarzenia minionej nocy.

 „Courtney”
Rankiem wybrałam się pierwszy raz do pracy. Otworzyłam stoisko i czekałam aż ktoś przyjdzie kupić truskawki.
- O hej. – usłyszałam głos Vanni. – Co słychać? – zapytała.
- Jestem w pracy. Nie mogę rozmawiać na prywatne tematy. – odparłam. – Kupisz coś?
- Jasne.

„Alexa”
Jadłam właśnie śniadanie, gdy do mojego domu wszedł Rocky.
- Hej kochanie. – ucałował mnie w policzek.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. – powiedział i chwycił mnie za rękę. – Chodź ze mną.
Wstałam od stołu, szybko zabrałam kanapkę i ruszyłam za ukochanym. Zaprowadził mnie do swojego samochodu i otworzył bagażnik.
- Ta da! – krzyknął i pokazał ręką na drewniany przedmiot.
- Co to jest? – zapytałam.
- Łóżeczko dla naszego dziecka. – odparł. – Tylko trzeba je złożyć.
- Oh Rocky… To urocze. – pocałowałam go. – Ale wiesz, że to narodzin dziecka jeszcze sporo czasu?
- Wiem, ale nie mogłem się już powstrzymać i musiałem je kupić.

„Ximena”
Otworzyłam oczy, usiadłam na łóżku i przeciągnęłam. Dopiero po chwili zauważyłam brak Rossa. Ubrałam na siebie tylko szlafrok i zeszłam do kuchni z nadzieją, że tam zastanę blondyna. Niestety… Tam go nie było. Postanowiłam poszukać go w innych częściach domu. Obeszłam wszystkie pomieszczenia kilka razy, a po Lynchu ani śladu.
- Widocznie poszedł już do swojego hotelu… - westchnęłam i zabrałam się za śniadanie.

„Ryland”
Tuż po śniadaniu wybrałem się na spotkanie z Sav. Siedzieliśmy w zacisznej kawiarence i zajadając się czekoladowymi babeczkami dyskutowaliśmy na temat naszego ślubu. Postanowiliśmy urządzić wielki ślub ~ wszyscy Lynche jednego dnia.
- Więc tak. Riker i Vanni wybiorą dekoracje kościoła, Rydel z Ellem menu, Rocky z Alexą dekoracje sali weselnej, a my muzykę.
- A co będzie robił Ross? – zapytała.
- Ross? Ross znajdzie dobrego fotografa i kamerzystę. – odparłem.
- A tak w ogóle to z kim Ross będzie ślubował?
- Ja tam nie wiem. Albo z Laurą albo z Courtney. Ale raczej z Laurą, bo mama mu wybierze żonę.
- Dlaczego?
- Wiesz przecież jaki on niezdecydowa… - nie dokończyłem, bo zadzwonił mój telefon. – Przepraszam na chwilę. Muszę odebrać. To Ross. – powiedziałem i odebrałem połączenie od brata. Powiedział tylko jedno zdanie i się rozłączył. Opadłem powrotem na krzesło i westchnąłem.
- Chyba jest jeszcze jedna kandydatka na żonę Rossa. – oznajmiłem.

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 18

 „Ross”
Po długim dniu pracy na planie, nadszedł czas na kolację służbową. Przebrałem się w białą koszulę i ciemne dżinsy oraz moje ukochane trampki.
- Pięknie wyglądasz. - powiedziałem i ucałowałem Ximenę w dłoń. Miała na sobie piękną, czerwoną sukienkę, a do tego elegancką torebkę i buty.
- Dziękuję. - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
- Idziemy? - zapytałem.
- Tak.

„Ximena”
Siedziałam z Rossem w luksusowej restauracji i jadłam homara, popijając go czerwonym winem.
- Opowiedz coś więcej o sobie. - poprosił.
- Co tu wiele mówić. Byłam miss, grałam w telenowelach... Nic ciekawego. - odparłam. - Teraz Twoja kolej.
- W dzieciństwie nie miałem zbyt lekko. Byłem czwartym z piątki dzieci Marka i Stormie, więc wiesz jak to bywa… - opowiadał.

„Courtney”
Późnym wieczorem wróciłam do domu.
- Dostałam pracę! Dostałam! - krzyknęłam od wejść i wyciskałam mojego pieska Bravo.
- Gratuluję córeczko. - Stephen przytulił mnie. - Zjedzmy kolację na mieście. Mamy co uczcić.

„Stephen”
Moja mała córeczka dostała pracę. Może nie jest jej wymarzoną pracą, ale zawsze coś. Sprzedaż truskawek jest znacznie lepsza niż to co robiła wcześniej.
- Mmm... Jaka dobra ta sałatka z awokado... A to białe wino... - zachwycała się Courtney. -  Nawet na randce z Rossem nie jadłam takich rarytasów... - westchnęła i posmutniała.
Głupi był ten cały Ross, że ją zostawił. Teraz na każde wspomnienie o nim Court się smuci, a czasami nawet popłakuje.
- Nie myśl o tym Rossie, uśmiechnij się i ciesz ze zdobytej pracy. - powiedziałem, a na twarzy mojej kochanej córki pojawił się lekki uśmiech. - Twoje zdrowie Courtney! - wzniosłem toast.

„Ross”
Po kolacji poszedłem z Ximeną do jej willi. Był to duży, kremowy budynek z ogromnym ogrodem zupełnie jak z telenoweli. Wnętrze było bogato wystrojone. Wszędzie były jakieś rzeźby, obrazy, drogie żyrandole... To takie piękne i magiczne miejsce. Aż chciałoby się tu zostać na zawsze.
- Wow. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Brak mi słów. - powiedziałem i usiadłem na kanapie zdobionej kryształkami.
- Chcesz coś do picia? - spytała.
- Nie. Ale chcę coś innego. - odparłem zmysłowo.
- Co takiego? - zapytała udając znudzoną.
- Ciebie. - powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie.
Zaczęliśmy się całować z wielką namiętnością i pożądaniem.
- Oh Ross... - westchnęła gdy całowałem ją po szyi. - Chodźmy do sypialni... - wyszeptała.
Zgodnie z jej wolą poszliśmy do sypialni. Tam położyliśmy się na łóżku zdobionym prawdziwym złotem i kontynuowaliśmy.

-------------------------------
Witajcie serdecznie!
Jak widzicie wiele się dzieje, a ja mam dla Was niespodziankę...
Obrazek, własnoręcznie namalowany (z małą pomocą Rikeroholic <3).
Historia jego powstawania jest naprawdę długa.


Pozdrawiam i do napisania <33333

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 17

„Ross”
Wczesnym rankiem pojechałem na lotnisko. Odprawa poszła naprawdę sprawnie za co mogę pochwalić to miejsce.
Siedziałem w samolocie i słuchałem muzyki z mojego odtwarzacza MP3, gdy przysiadła się do mnie jakaś kobieta. Od razu ściągnąłem słuchawki.
- Ross Lynch? - spytała.
- Tak. A o co chodzi? - odpowiedziałem.
- Moja córka Cię uwielbia. Mogę prosić o autograf dla niej?
- Oczywiście. Ma pani długopis?
- Tak. I zdjęcie do podpisu. - podała mi wspomniane przedmioty.
Wziąłem do ręki zdjęcie i długopis, a następnie złożyłem autograf.
- Dziękuję. - odpowiedziała i wróciła do siebie.
- Nie ma za co. - rzuciłem pod nosem i ponownie ubrałem na uszy słuchawki.

„Vanni”
Obudziłam się rano i rozejrzałam po pokoju. Riker spał słodko, śliniąc się na moją poduszkę. Ucałowałam go w łopatkę. Otworzył oczy i obrócił się na plecy.
- Oh Vanni... - westchnął i przyciągnął mnie do siebie.
- Rikuś, mój skarbek. - ucałowałam go. - Idziemy wziąć wspólną kąpiel, a następnie zjeść śniadanie? - zapytałam.
- Jasne. - cmoknął mnie w usta i wstał z łóżka.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. On nalewał wodę do wanny i płyn do kąpieli, a ja gapiłam się na jego seksowny tyłeczek.

„Riker”
Siedziałem z Vanni w wannie. Cały czas patrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się do siebie. Od czasu do czasu wymieniliśmy jakieś czułe całusy lub dotykaliśmy się. Bez wahania mogę przyznać, że Vanni działa na mnie jak nikt inny. Z początku traktowałem ją jak panienkę do seksu, ale później... Nie wiem jak i kiedy to się stało, ale ją pokochałem. Teraz jestem pewien, że to z nią chcę spędzić resztę życia, założyć rodzinę i być szczęśliwym.

„Courtney”
Wstałam dość wcześnie jak na mnie, zjadłam śniadanie i wystroiłam się. Zabrałam swoje dokumenty i wyszłam z domu. Obeszłam pół miasta w poszukiwaniu pracy, ale nigdzie nie potrzebowali ludzi do pracy. Trudno... Może jutro się uda.

„Ximena”
Czekałam na planie filmowym aż ten cały Ross przyjedzie. Jest niesamowicie przystojny, mądry, ale też wybredny.
- Już... Jestem... - wysapał zdyszany Ross.
- Już!? Miałeś być godzinę temu! - byłam oburzona.
- Oj przepraszam... Długo czekałem na taxi. - tłumaczył się.
- Dość tych dyskusji! Trzeba brać się do pracy! - krzyknął reżyser, a następnie zaprowadził Rossa do jego garderoby.

------------------------
Dzień dobry Kochani!
Nowe powitanie, bo moja polonistka nauczyła mnie kilku nowych rzeczy.
Co do rozdziału... Ponad połowa historii za nami, a akcja się toczy.
Pozdrawiam Was oraz zachęcam do odwiedzania moich pozostałych blogów (i komentowania) :)
Do napisania <3